Jakiś czas temu przez całkowity przypadek dowiedziałam się, że na terenie dzisiejszego Kortowa, pod koniec drugiej wojny światowej, funkcjonował szpital psychiatryczny. Zaciekawił mnie ten fakt i jako studentka UWM-u postanowiłam zgłębić wiedzę na ten temat.
Wyjechałam w sierpniu do mojej babci i dziadka, którzy mieszkają na totalnym odludziu. Kiedy dojechaliśmy z trudem bo takie dziurska w tych drogach , że masakra, babcia otworzyła nam drzwi i od razu się odwróciła. Było widać, że płacze. Mama zapytała, co się stało. Babcia odpowiedziała, że kwadrans temu dziadka zabrało pogotowie. Nie wiadomo, dlaczego, ale skarżył się na serce. Kiedy usiedliśmy w salonie na kanapie, babcia poszła zadzwonić do szpitala i dowiedzieć się, co z dziadkiem. Wróciła zszokowana, bo telefon nie poszedł to sprawdzić. Gdy wrócił, powiedział, że ktoś... przeciął kabel od telefonu. I to tak, że nie dało się połączyć dwóch końców - ubyło z 10 cm kabla. Ja, mama i tata w pośpiechu wyjęliśmy swoje komórki, ale ze zgrozą stwierdziliśmy, że nikt nie ma tu zasięgu. - A więc jesteśmy odcięci od świata...? - zapytałam drżącym głosem. - Nie - odpowiedział tata - przecież mamy jeszcze samochód. Wyszedł na zewnątrz. Gdy rócił, sam był już zdenerwowany. Oświadczył, że ktoś poprzebijał wszystkie cztery opony... W ciężarówce dziadka też. Zaczęliśmy się naprawdę bać - kto chciał nas odciąć od wszystkich? - Mamo... Co jest najbliżej od waszego domu? Cokolwiek... spożywczy albo coś... - 25 kilometrów stąd jest szpital psychiatryczny... - padła odpowiedź. "Świetnie" pomyślałam, "nie mogło nas spotkać nic gorszego". Późnym wieczorem - już około mama i tata powiedzieli, że już dłużej nie będą czekać w niepewności i idą szukać tego szpitala psychiatrycznego, bo tam na pewno mają telefon. Była a oni wciąż nie wracali. Babcia położyła się spać. Siedziałam sama w salonie. Nagle przede mną zrobiło się jasno. Zobaczyłam...dziadka! Ale był jakiś dziwny... po chwili skapowałam się, że to jego duch. Przestrazyłam się nie na żarty - dziadziuś nie żyje...? - Nie wychodź z domu - powiedział głosem, który odbijał dziwne echo - choćby nie wiem, co się stało... I zniknął. Zanim zdążyłam otrząsnąć się z szoku, usłyszałam dzwonek mojej komórki. Ale przecież...ona nie miała zasięgu! Zobaczyłam na ekranie jakiś nieznany mi numer. Odebrałam. - Mam twoich rodziców - powiedział jakiś cienki, 'żabowaty' i nieprzyjemny głos - w lesie... Rozłączył się. Przeszły mnie prawdziwe dreszcze. Jeszcze raz spojrzałam na ekran komórki - miałam jeden 'pasek' zasięgu. Ale był... Można zadzwonić. "A jeśli nie zdążę?" pomyślałam. Ubrałam kurtkę, buty i wyszłam. Było już kompletnie ciemno i aż mnie zmroziło, że po takiej ciemnicy będę musiałą iść do lasu... Szczególnie teraz, po tym, co zobaczyłam i usłyszałam... Ale musiałam. Poszłam w kierunku lasu. Kiedy weszłam między pierwsze drzewa, usłyszałam trzask, jakby ktoś całkiem niedaleko stąpnął na gałęzi i złamał ją... Pomyślałam, że zaraz naprawdę zejdę na zawał... pomyslałam ... boże mam umrzeć ? przecież jestem jeszcze dziewicą ... to okropne .(gdyby ktoś mi to opowiedział przed tym zdarzeniem, że to się włąśnie stanie, wyśmiałabym go...ale to stało się naprawdę). W miarę jak szłam coraz głębiej do lasu, słyszałam za sobą, obok siebie i gdzieś przed sobą kroki... szelesty, jakieś odgłosy... Byłam jak w transie. Myślałam, ze to zły sen, a ja się zaraz obudzę... W końcu emocje i nerwy wzięły górę. Stanęłam w miejscu i krzyknęłam: - Wyłaź, kimkolwiek jesteś! Nie boję się ciebie, rozumiesz?! Nie boję się bo walne Cie pałą cwąglu!!! Chociaż bałam się jak cholera. Byłam zmarznięta, głona i przestraszona. Wtedy usłyszałam za sobą kroki. Ciche, jak by ktoś się skradał... Nawet nie zdążyłąm się odwrócić. Gdy otworzyłam oczy, byłam w szpitalu. Poczułam przeszywający ból w głowie. Przed oczami zamajaczyła mi twarz mamy, ktoś coś mówił, ktoś chwycił mnie za dłoń... Po kilku minutach wszystko zaczęło do mnie docierać. - Jak się czujesz, Karinko...? - spytałą szeptem mama. Miała łzy w oczach. - Znaleźliśmy cię rano w lesie... Z tamtego szpitala psychiatrycznego zadzwoniliśmy tutaj, gdzie był przewieziony dziadek... - Nie żyje - wyszeptała mama i ścisnęła moją rękę. Miałam jakiś uraz czaszki. Lekarze mówili, że niedługo z tego wyjdę. Po południu słuchałąm radia szpitalnego. Nagle skostniałam z zimna... "Uwaga uwaga, ważny komunikat... Wczoraj około ze szpitala psychiatrycznego (nazwa wycięta) uciekł groźny psychopata... Proszę zachować szczególną ostrożność..."Bo jak Cie zerżnie to już nie będzie tak fajnie ;) Szpital psychiatryczny. Karina. Dzięki wszystkim za przeczytanie <3 Może to nie straszne [...] ale przynajmniej prawdziwe.zapytał(a) o 22:14 Straszne horrory o szpitalach psychiatrycznych Czy znacie jakiś bardzo straszy horror o szpitalu psychiatrycznym? Najlepiej taki w którym grupka znajomych próbuje się z niego wydostać:D Odpowiedzi tropiciele mogił, jeden z najlepszych jakie oglądałam, polecam ^^ kokoss2 odpowiedział(a) o 22:17: Niestety już widziałem:/:D EKSPERTEsquire odpowiedział(a) o 14:32 Nieuleczalny strach (2005) Tropiciele mogił (2011)Dom na Przeklętym Wzgórzu (1999)Inne jakie znam:Koszmar z ulicy Wiązów 3: Wojownicy snów (1987)Dom szaleńców (2004)Oddział (2010)Gothika (2003)Boogeyman 2 (2007) Dziewiąta sesja (2001)Insanitarium (2008)Hellborn (2003) Obłąkani (2014)The Amityville Asylum (2013) Uważasz, że ktoś się myli? lub
Szpital psychiatryczny w popkulturze najczęściej przedstawiony jest jako miejsce makabrycznych wydarzeń. Szpital prezentowany jest jako więzienie, pacjenci zdają się być traktowani jak przestępcy. Z drugiej strony obraz szpitala psychiatrycznego w popkulturze ukazuje chorobe psychiczną jako źródło zła, przemocy i makabrycznych czynów.