Historia Kuźnic rozpoczęła się w XVIII w., kiedy w zboczach Doliny Jaworzynki odkryto rudy żelaza. Spacer zaczynamy przy Rondzie Jana Pawła II. Kierujemy się na południe, w górę, aleją Przewodników Tatrzańskich. Droga wysadzana jest drzewami, w tym ponad 150-letnimi jesionami, jaworami i modrzewiami stanowiącymi pomniki przyrody.

Od Nosala, przez Kościelec i Kasprowy, aż po GiewontAutor: ShelluOpracowano: 2014-07-05 21:43:24 Trasa: Murowanica Nosal Nosalowa Przełęcz Kuźnice Przełęcz między Kopami Schronisko PTTK na Hali Gąsienicowej Czarny Staw Gąsienicowy Przełęcz Karb Kościelec Przełęcz Karb Zielony Staw Gąsienicowy Dwoiśniak Kasprowy Przełęcz pod Kopą Kondracką Kopa Kondracka Przełęcz Kondracka Kondracka Przełęcz Wyżnia Giewont Kondracka Przełęcz Wyżnia Przełęcz w Grzybowcu Polana Strążyska Roma Z wycieczką (powrotem) w Tatry nosiłem się już od sporego czasu. Zawsze jednak brakowało decyzji. Bliżej z Katowic mam do Beskidu Śląskiego i tam najczęściej kierowały się moje kroki. Tym razem jednak powiedziałem, dość. Czas wrócić tam, gdzie jest najpiękniej. Po zaplanowaniu całej trasy udałem się w czwartek 26 czerwca do Zakopanego. Po krótkim spacerze i kwaterunku można było nabierać sił. Wieczorem mały rekonesans na dojście dość specyficzną trasą do szlaku zielonego, który miał być startem do przygody. Piątkową trasę zielonym szlakiem na Nosal rozpocząłem nie od samego początku, tylko dosłownie kawałeczek dalej. Zaczynałem bowiem z ulicy Jaszczurówka-Bory i ścieżką obok klasztoru Urszulanek dostałem się na zbocze góry pod las, skąd po przejściu nad wyciągami, ścieżką dotarłem właśnie do zielonego szlaku – dokładnie miejsca, gdzie zaczyna się strome podejście na Nosal. Na szlak wszedłem o godzinie i od tej pory zaczęła się moja 15-godzinna wędrówka po Tatrach. Rozważałem wcześniej ominięcie Nosala i przez Kuźnice spokojne dojście do Hali Gąsienicowej, ale stwierdziłem, że dobra rozgrzewka na początek się przyda. Mam jednak trochę to do siebie, że spory wysiłek w godzinach wczesnoporannych powoduje u mnie lekkie zawroty głowy, dlatego mimo że żwawym krokiem, to kilka razy po drodze przystanąłem. Podejście od razu dość konkretne, trzeba się nieco wysilić. Piękna pogoda zachęcała do chodzenia. Na razie żywej duszy nie spotkałem, poza jednym człowiekiem schodzącym z Nosala, gdzieś w środku drogi. Drewniane i kamienne schodki powodują, że trzeba wysoko unosić nogi przy kolejnych krokach. Myślę, że ta góra jest idealna do treningów siłowych nóg. Wysiłek jest nie za długi, ale intensywny. Co jakiś czas patrząc w bok odsłaniała mi się panorama Tatr, coraz to wyższe partie. Po drodze kilka urwisk, niby niewysoka góra, ale lepiej do niektórych krawędzi się nie zbliżać. Ładne „rzeźbione” można powiedzieć skały, jedna z nich (jak wyczytałem) przypomina psa i rzeczywiście tak jest. Wejście na szczyt nie zajmuje mi „ustawowych” (czyli z drogowskazu) 55 minut, a zaledwie 35, mimo wspomnianych krótkich postojów. Ze szczytu rozpościera się piękna panorama na niektóre... dalsze cele mojej podróży. Co prawda Orla Perć tym razem celem nie była, ale jej fragmenty również świetnie było widać tego poranka widać. Po jakichś 10 minutach spędzonych na szczycie udałem się w dalszą drogę. Kontynuowałem trasę zielonym szlakiem w kierunku Nosalowej Przełęczy, a za nią aż do skrzyżowania z niebieskim szlakiem z Kuźnic. Ta droga przebiegła bardzo szybko, na odpoczynku po wejściu na Nosal. Gdy dotarłem do niebieskiego szklaku skierowałem się w stronę Hali Gąsienicowej. Tam też zobaczyłem pierwszych turystów podążających w tę samą stronę. Z czasem było ich coraz więcej. Podczas całej drogi można było zobaczyć różne tempo wchodzących osób, zależne pewnie zarówno od wieku, kondycji jak i... posiadania plecaka lub nie. Ja szedłem swoim równym tempem i trochę osób wyprzedziłem, ale też i kilka osób wyprzedziło mnie. Czasem mam wrażenie, że niektórzy w górach są na wyścigach. Owszem – dobrze jest mieć dobrą formę, ale nie o to, by wyprzedzać przecież chodzi. Droga jak wiadomo jest pod górę przez sporą część no i po kamieniach. Może nie są one jakoś uciążliwe, ale jednak trzeba patrzeć pod nogi. Najpierw las, potem droga przez Skupinów Upłaz, w końcu jesteśmy na Przełęczy Między Kopami, z których w każdą stronę roztaczają się piękne widoki, widać między innymi Giewont z bardzo nietypowej perspektywy, można też przyjrzeć się z daleka Kasprowemu. Wkrótce rozpoczyna się zejście na Halę Gąsienicową i tutaj odsłania się Orla Perć, a także Kościelec, który miał być jednym z kolejnych etapów wycieczki. Sama Hala również piękna, cudowna przyroda i – mimo sporej ilości turystów – poczucie spokoju. W schronisku Murowaniec zrobiłem sobie dłuższą – około 40-minutową przerwę – na bardziej obfite śniadanie niż to, które zjadłem przed wyjściem. Co prawda za trzy parówki i trzy kromki chleba trzeba zapłacić 15 złotych, ale nie ma sensu poskąpić kilku złotych, a potem umierać z głodu. Tak więc właściwy posiłek właśnie przyjąłem tam. Większość ludzi siedziała na zewnątrz, w środku było raptem kilkanaście osób. Po zjedzeniu jeszcze rzut oka na monitor z warunkami panującymi w kilku miejscach w Tatrach (z którejś ze stron internetowych). Patrzę – Kasprowy OK, można iść dalej. Z Murowańca udałem się nad Czarny Staw Gąsienicowy. Droga przebiegła szybko i sprawnie po kamiennych płytach. Oczom moim ukazywał się coraz bardziej Kościelec i... coraz bardziej mnie przerażał. Niewielka, ale wysoka, pionowa góra, która z tej perspektywy wydaje się bardzo trudna do wejścia. Zacząłem rozważać, na ile na wyższych partiach warunki mogą utrudniać wejście. Kościelec ma 2155 metrów a na jego zboczu można było widzieć duży płat śniegu. Nie znając do końca drogi wejścia na szczyt, obawiałem się, że właśnie w okolicach tego śniegu może znajdować się trasa szlaku. Widoki nad Czarnym Stawem przepiękne, okolice Zawratu i dalej Orlej Perci, no i właśnie Kościelec na pierwszym planie. Na Przełęcz Karb i tak miałem iść, więc jeszcze część drogi bez dyskusji była przede mną, ciągle miałem natomiast wątpliwości, czy udać się dalej czarnym szlakiem na szczyt, czy od razu odbić w kierunku Kasprowego. Zyskałbym na tym 2 godziny, ale przecież nie o czas tu chodzi. Droga na Karb w większości po sporych kamieniach, mocno pod górę – trzeba przyznać, że adrenalina niwelowała ubytek sił (albo raczej wzmagała te siły). Dodatkowo widok z góry na Czarny Staw i odbijające się w nim góry jest wspaniały. Doszedłszy na Mały Kościelec spotkałem turystę w mocno średnim wieku (pod sześćdziesiątkę) widać, że zaprawionego w górskich bojach. Spytałem, czy był na szczycie, odpowiedział, że teraz już by nie dał rady (głównie zejść, bo wejść jeszcze tak). Natomiast opowiedział, że był kilka razy w przeszłości. Gdy ja powiedziałem mu o swoich wątpliwościach, powiedział jedno zdanie - „ta góra to straszna franca, ale jak pan nie pójdzie, będzie pan żałował do końca życia”. To zdanie mnie przekonało i zapadła decyzja – idę. Oczywiście z rozsądkiem w głowie, że gdy gdzieś tam będzie za dużo wody na podejściach, skały i kamienie będą śliskie, nastąpi natychmiastowy odwrót. A cała góra można powiedzieć mocno „lśniła” w promieniach słonecznych, co sugerowało, że tej wilgoci jest tam sporo. Po chwili dotarłem do Przełęczy Karb i chwilę odpocząłem, aby nabrać sił. Na nieszczęście trafiłem na coś, czego bardzo nie lubię. Grupka młodych ludzi również tam odpoczywała i miała „super” temat. Rozmawiali o wypadkach w górach, o upadkach w przepaść i śmierci oraz roztrząsali dylematy związane ze śmiercią wspinaczy, alpinistów itd. w górach, o ich odpowiedzialności za rodziny... Temat zawsze ważny, ale przyznam, że będąc w górach takie gadki można sobie darować, bo tylko mogą obniżyć morale samych siebie i wszystkich dookoła. Owszem, odpowiedzialność jest bardzo ważna, ale tego typu dylematy niech pozostaną przed wyprawą – niech będą kwestią wyboru czy idę w góry czy nie. A jeśli zdecydowałem się iść, to po prostu należy to robić odpowiedzialnie, właśnie choćby z myślą o rodzinie, czyli nie porywać na rzeczy, które przerastają możliwości w danym momencie. Takie rozmowy, jakie usłyszałem, miały w sobie dużo z defetyzmu... Nie zważając jednak na to, po zapoznaniu się z ostrzeżeniem o „bardzo trudnym szlaku” rozpocząłem wędrówkę na Kościelec. Góra jest dość stroma, jednak dzięki zakosom nie odczuwa się tego tak bardzo. Podejście po kamieniach wymagało wysiłku, a od pewnego momentu trzeba było zacząć sobie pomagać rękami. Na górę próbowały się dostać także dziewczyny. W jednym miejscu, gdzie trzeba było już ewidentnie się wspiąć jedna z nich zapytała mnie, gdy już byłem na górze, czy dalej jest szlak. Odpowiedziałem, że tak, ale później już jej nie widziałem, co świadczyło o tym, że zrezygnowała. Elementów wspinaczkowych było kilka, podobnie jak sporych płaskich skał, po których też umiejętnie trzeba było jakoś przedostać się do góry. Mimo wszystko jednak wydaje się, że człowiek ze średnią kondycją i siłą oraz ogólnym rozgarnięciem (czyli umiejętnością skupienia się i odpowiedzialnością) powinien tę trasę przejść bez problemu. Przyznam, że miałem sporo szczęścia, że gdy wchodziłem do góry, było bardzo mało ludzi na trasie, a potem na szczycie, bo później schodząc była ich cała masa i minąłem pewnie z 20-30 osób. Ostatnie podejście również wymagało użycia rąk, ale za chwilę można było już znaleźć się na szczycie. Miejsce, z którego widać wszystkie stawy Gąsienicowe. Piękny widok na Świnicę i Orlą Perć. Widać Giewont i Kasprowy, czyli dalsze cele wędrówki. Widać schronisko w Murowańcu. Ilość śniegu na zboczach Tatr Wysokich widocznych z tej strony sugerowała, że z wyprawą na Orlą Perć na razie lepiej się wstrzymać (znaczy poczekać do lipca/sierpnia). Prawdopodobnie w „paru” miejscach pokrywa śnieżna byłaby mocno niebezpieczna, więc nie ma co porywać się z motyką na... śnieg. Ale za jakiś czas jak najbardziej. Porozmawiałem z osobami, które były na szczycie, odsłuchałem utworu „Zawrat” z filmu „Prowokator” (muzyka Michała Lorenca z tego filmu, kręconego w dużej mierze właśnie w Tatrach, idealnie pasuje). Co prawda w albumie jest także utwór „Kościelec”, ale on na ten moment jakoś nie był na topie w mojej głowie. Po odpoczynku i posileniu się ciastkami udałem się w drogę powrotną. Tu było nieco trudniej niż na wejściu, z wiadomego względu, czyli konieczności stawiania nóg i szukania punktu oparcia pod (za) sobą, czyli nie w pełni zasięgu wzroku. Dlatego wysiłek był nieco większy. Natomiast poza elementami wspinaczkowymi zejście też jest nieco zdradliwe, bo niektóre mniejsze kamienie mogą lekko wyślizgiwać się spod stóp i przyznam, że raz w niegroźnym miejscu wylądowałem na tyłku, mimo zachowywania sporej koncentracji. Tak jak pisałem, mijałem wiele osób i tylko się cieszyłem, że pojawiły się dopiero teraz. Po niedługim czasie znalazłem się ponownie na Przełęczy Karb. Gdy spojrzałem jeszcze raz za siebie, aby ujrzeć Kościelec z tą wchodzącą zygzakiem masą ludzi, miałem takie trochę skojarzenie z Wieżą Babel. Sam natomiast po chwili przerwy i rozmowie z napotkanymi na przełęczy osobami udałem się dalej. Teraz czas było dostać się na Kasprowy – najpierw drogą do Zielonego Stawu, potem skręcając żółtym szlakiem na wysokości Dwoiśniaka. Droga spokojna, trochę w dół i trochę po równi. Jako, że było już po miałem za sobą ponad 6 godzin drogi. Fizycznego zmęczenia nie odczuwałem w ogóle, natomiast idąc cały czas nie pod górę, trochę mnie zaczęło nużyć. Droga po kamieniach była łatwa, gdzieniegdzie zalegały małe płaty śniegu, za to dużo więcej było ich na zboczu Świnicy i okolic. Co ciekawe jedna kobieta, która również była na Kościelcu i umawiała się z koleżanką będącą na Kasprowym, wybrała drogę „w lewo” na wysokości Zielonego Stawu, czyli czarnym szlakiem na Świnicką Przełęcz. Było tam sporo śniegu, tak więc ja się na to nie zdecydowałem. Przejście obok Zielonego Stawu Gąsienicowego – wzdłuż wybrzeża – jest bardzo klimatyczne. Po minięciu kilku stawów i stawików doszedłem do kolejki krzesełkowej (nieczynnej) i do wspomnianego żółtego szlaku. Szczyt Kasprowego wraz ze stacją nie wydawał się jakiś specjalnie odległy. W uszach dźwięczały mi jednak słowa jednego z turystów na Kościelcu, który pokazując świetnie widoczną z góry całą drogę na Kasprowy, że ona tylko wydaje się taka „w miarę łagodna”, a w rzeczywistości daje w kość... Przyznam, że to podejście było dla mnie najtrudniejsze podczas całego dnia. Niby na drogowskazie było napisane 50', ale ja szedłem 1h15'. Ciągle pod górę, może nie bardzo stromo (bardziej strome podejścia mamy choćby na taki Stożek czy Czantorię), ale jednak pod sporym kątem. Tutaj ta trasa plus już ponad 7 godzin marszu mimo powolnego, choć równego tempa, dawały znać o sobie. Najgorsze w takich sytuacjach jest to, że szczyt nie wydaje się przybliżać, co lekko frustruje. Po jakimś czasie co kilkadziesiąt kroków zacząłem przystawać na kilkadziesiąt sekund. Sporo ludzi schodziło ze szczytu. Ja wszedłem na niego w końcu przed Szczerze mówiąc byłem dość głodny i liczyłem, że coś na górze uda się zjeść. Wcześniej szukałem w internecie informacji na temat gastronomii na Kasprowym, ale nie dotarłem do informacji o godzinach otwarcia, względnie zawieszenia okresowego działalności na czas remontu kolejki. Za szybą widziałem produkty, ale było zamknięte. Srogo się więc zawiodłem, na szczęście miałem jeszcze trochę jedzenia, ale takiego raczej niekonkretnego typu batoniki itd. - w plecaku. Kilkanaście osób, które były na szczycie siedziały przy budynku, ja poszedłem posiedzieć na to podwyższenie, gdzie są kamienie i można bardziej podziwiać widoki. Po posileniu się i dwudziestokilkuminutowym odpoczynku ruszyłem dalej. Tym razem celem był Giewont, a po drodze Kopa Kondracka, do której miałem dwie godziny drogi. Trasę w drugą stronę, najpierw przez Czerwone Wierchy, a potem aż do Kasprowego pokonałem 13 lat temu jeszcze będą w liceum. Teraz więc odcinek do Kopy Kondrackiej miałem okazję przejść w drugą stronę i była to pewnego rodzaju wycieczka sentymentalna. Droga jak wiadomo jest raczej spokojna, ale trzeba uważać idąc zboczem, bo ścieżka nie jest zbyt szeroka i w razie upadku można lekko się zsunąć... To tak łagodnie mówiąc. Tu jednak nastąpił dla mnie powrót do pełni sił i spokojnie mogłem iść dalej pokonując zejścia i wejścia, które jednak były dość łagodne. Po półtorej godziny dotarłem do Przełęczy pod Kopą Kondracką i szczerze mówiąc zbliżając się od kilkudziesięciu minut nie do końca byłem pewien czy góra bardziej odległa (Małołączniak) nie będzie moim pośrednim celem. Na szczęście nie. Podejście na Kopę Kondracką było też dość ostre, ale raczej krótkotrwałe. Mam taki swój sposób, który trochę zapobiega frustracji związanej z subiektywnym poczuciem braku zbliżania się do szczytu w odpowiednim tempie. Po prostu nie patrzeć cały czas na cel, tylko pod nogi i na najbliższe kilka metrów. W ten sposób robię jakieś 150 kroków, przystaję na chwilę, odpoczywam i wtedy mogę spojrzeć dalej – tak, wtedy ma się poczucie, że kawałek się przeszło. Mimo to na Kopę wszedłem bez problemu. Tam chwila odpoczynku po dwugodzinnej drodze, tradycyjnie kilka fotek i już czas na Giewont, który był teraz już na wyciągnięcie ręki. Trzeba powiedzieć, że idąc na odcinku Kasprowy Wierch – Kopa Kondracka, obracając się cały czas za siebie i obserwując Kasprowy z coraz dalszej odległości – robi bardzo ciekawe wrażenie – stacja na szczycie wygląda bardzo efektownie. Na drogowskazie do Giewontu z Kopy Kondrackiej jest godzina. Było już po 18, więc musiałem sobie dokładnie przemyśleć, jak to czasowo będzie wyglądało, żeby nie dopadł mnie zmierzch. Zakładałem, że ostatnie pół godziny drogi mógłbym pokonać już praktycznie po zmroku, gdyż wiedziałem, że odcinek z Polany Strążyska do końca szlaku jest szeroką ścieżką. Trzeba było jednak tak obliczyć czas, żeby do tej drogi zdążyć jeszcze za dobrej widoczności. Z tego powodu zacząłem rozważać, czy nie odpuścić wejścia na Giewont. Jednak ja, jak to ja, nie odpuściłem. Więcej niż przeciętna czasu zajęło mi dojście do Kondrackiej Przełęczy, a to z powodu kozic górskich, które na kilka minut zagrodziły mi drogę. Pierwsze już widziałem przy wejściu na Kasprowy, teraz kolejne pojawiły się centralnie na ścieżce. Nie były płochliwe, ale musiałem poczekać, aż same zejdą z drogi. W końcu dotarłem do przełęczy, gdzie spotkałem dwójkę turystów, którzy zeszli z Giewontu. Po krótkiej rozmowie udałem się w kierunku łańcuchów. Na rozwidleniu pomiędzy szlakiem zejściowym i wejściowym spotkałem ostatnie osoby na swojej drodze tego dnia. Były to dwie dziewczyny, które powiedziały, że na szczycie nie ma już nikogo. Pamiętając wejście na Giewont z wycieczki szkolnej, wiedziałem, że trudno nie będzie. Po kilkunastu minutach byłem już na górze. Piękne widoki już nie tylko na Tatry, ale także na Zakopane, Gubałówkę. To była godzina więc mogłem podziwiać widoki o zachodzie słońca. Niestety z powodu upływającego czasu nie mogłem zabawić tam na dłużej, więc na szczycie byłem niecałe dziesięć minut, ale co się napatrzyłem to moje. Ogólnie w drodze na i z Giewontu napotykamy bardzo zdradliwe śliskie, „wypolerowane” kamienie. Naprawdę trzeba uważać, żeby nie zaliczyć upadku. Dlatego generalnie łańcuchy przy takim wejściu konieczne by nie były, właśnie gdyby nie te kamienie. Zejście odbyło się spokojnie i ok. ruszyłem czerwonym szlakiem. Giewont ma to do siebie, że żeby na niego wejść od strony Zakopanego, trzeba go najpierw obejść. Mimo że nie jest to wysoki szczyt w kontekście innych w Tatrach, to jednak cała góra jest dla mnie jedną z najbardziej monumentalnych. Z Zakopanego widać ją w całości, a także gdy patrzy się z dołu na podejście – również można takie wrażenie odnieść. Udałem się więc w drogę powrotną. Czerwony szlak na zejściu jest trudny w tym sensie, że wymaga stałej koncentracji, gdyż nie tylko kamienie, ale także ziemia jest po prostu śliska. Wymaga to dość dużo wysiłku, a sama droga po tylu godzinach marszu jest dość żmudna. Rekompensowały to widoki o zachodzie słońca, co prawda Tatry Wysokie były już zasłonięte, ale pejzaże w kierunku Dolin Kościeliskiej, Chochołowskiej, a także wielu wielu dziesiątek kilometrów dalej – zapierały dech w piersiach. Na kontemplację jednak czasu już za bardzo nie miałem i tak schodziłem, schodziłem... Bardzo ciekawy moment to „Szczerbinka”, po której trzeba się trochę wspiąć. To urozmaicenie w czasie monotonnej drogi było jak zbawienie, nawet jeśli było „pod górę”. Niedługo za nią w końcu zaczął się las, czyli zapowiedź, że meta jest coraz bliżej. Ciągle co prawda były dość śliskie kamienie po drodze, ale było ich już trochę mniej. Do lasu wchodziłem, gdy zmierzchało, ale widoczność była jeszcze dobra. W końcu dotarłem do Przełęczy w Grzybowcu, gdzie do czerwonego szlaku dołączył czarny, prowadzący z Doliny Chochołowskiej. Teraz tylko miałem przed sobą kilkadziesiąt minut Grzybowiecką Doliną aż do Polany Strążyska. Droga przebiegła w spokojnym, równym tempie, ale mimo że wszystko w lesie, trzeba uważać, aby się nie pośliznąć, gdyż coraz większa liczba wilgoci ze strumyków i potoków sprawiała, że koncentracja musi być zachowana. W końcu dotarłem do Polany Strążyska, gdzie napotkałem przewidywaną szeroką ścieżkę. Było już prawie całkiem ciemno, ale to już nie miało większego znaczenia, bo kontury drogi było dobrze widać. Przede mną miało być jeszcze 35 minut drogi. Przyznam, że niespecjalnie chciało mi się już, aby droga ta się dłużyła, więc jakąś jedną trzecią po prostu... przebiegłem żwawym truchtem. Aż dziwne, że po tylu godzinach marszu bez problemu mogłem jeszcze podjąć się biegu – choć to chyba jednak przez większą część dnia pracowały inne partie mięśni. Tak więc po niecałych 30 minutach moim oczom ukazały się bardzo wyraźne światła. Ulica Strążyska (na której miałem nocleg) była już przede mną. Ostatnie kilkadziesiąt metrów i znalazłem się ma mecie szlaku. Do pensjonatu miałem jeszcze jakiś kilometr po asfalcie. Na szlak wszedłem o godzinie 7 rano, skończyłem o 22, czyli miałem za sobą 15 godzin drogi i jakieś 30 kilometrów. W jej trakcie zaliczyłem kilka postojów, pół godziny w Murowańcu, pół godziny na Kościelcu i Kasprowym. Do tego pomniejsze dziesięcio- lub kilkuminutowe na Nosalu, nad Czarnym Stawem, na Kopie Kondrackiej i na Giewoncie. Dodatkowo chwile postoju na zdjęcia czy w wyniku zmęczenia w drodze na Kasprowy. W góry nie chodziłem od lat, poza sporymi trasami w Beskidzie Śląskim rok i dwa lata temu. Teraz jednak zaprawa w postaci trasy Zawoja – Korbielów (przez Babią Górę), Wisła – Stożek – Czantoria – Ustroń, Korbielów – Milówka (przez Pilsko) i w końcu wycieczka na Skrzyczne, dały wystarczająco kondycji, aby wybrać się w całodniową wycieczkę w Tatry. Pogoda przez cały dzień była wspaniała, słonecznie, bez deszczu, ale też nie upalnie. Całość spowodowała, że apetyt na górskie wyprawy się zaostrzył i już myślę powoli, co dalej. Niech stopnieją śniegi na niektórych szlakach, a wtedy będziemy zdobywać kolejne góry. Michał Murzyn Na Kasprowy Wierch od słowackiej stronyAutor: wujekOpracowano: 2013-07-26 17:38:08 Trasa: Zawory Liptovský košiar / Liptowski Koszar Kasprowy Myślenickie Turnie Kuźnice Środek lata, media rozpisują się o szczycie sezonu turystycznego w Tatrach i wszechobecnych tłumach na szlakach, tymczasem są jeszcze takie miejsca, gdzie spotkanie kogokolwiek na trasie graniczy z cudem. Mogliśmy przekonać się o tym na własnej skórze przemierzając jeden z najmniej odwiedzanych zakątków Tatr słowackich. Cicha Dolina i Gładka Przełęcz to główne cele naszej wycieczki, a na dokładkę zafundowaliśmy sobie mozolne ale jakże fantastyczne podejście na Kasprowy Wierch z głębi Cichej Doliny. I tak oto uzbierało się ponad 26 km wędrówki i 1750 m przewyższenia. A to wszystko w towarzystwie wymarzonej wręcz pogody i wybitnej - jak na tę porę roku - przejrzystości powietrza. - Kasprowy WierchAutor: stefan26Opracowano: 2012-08-04 20:59:38 Trasa: Murowanica Kuźnice Klasztor Albertynek Hotel PTTK Kalatówki Schronisko PTTK na Hali Kondratowej Przełęcz pod Kopą Kondracką Kasprowy Drugi dzień naszego weekendu w Tatrach rozpoczął sie troszkę później, a to z tego powodu, że planowana trasa nie była już taka wymagająca jak sobotnia na Czerwone Wierchy. Monika dzień wcześniej przeciążyła sobie kolano, dlatego trasa musiała być raczej bezpieczna do przejścia. Śniadanie, pakowanie i wyjazd z naszej kwatery załatwiliśmy w godzinę. Tym razem starowaliśmy z parkingu w Murowanicy, a do właściwego wejścia na szlak w Kuźnicach (1010m) musieliśmy dojść ok 20 minut. Tam niebieskim szlakiem ruszyliśmy w stronę Polany Kalatówki (1198m). Trasa prowadzi delikatnym podejściem po przygotowanym kamienistym szlaku – niedługo, bo około 30 minut idzie się do schroniska i bardzo dużo „turistas” tam zmierza. My ominęliśmy schronisko i lasem maszerowaliśmy do Polany Kondratowej (1333m), na której także jest schronisko. Zrobiliśmy sobie krótki przystanek przed dosyć ciężkim, aczkolwiek krótkim podejściem na Przełęcz pod Kopą Kondracką (1863m). Oderwałem się troszkę od dziewczyn i podejście zajęło mi ok 1h. Było ciężko, ale widoki na szczyty z każdym zdobytym metrem były coraz to piękniejsze. Giewont oglądaliśmy z drugiej strony i jak było widać w oku obiektywu mojego aparatu, to dużo turystów tam zmierzało. Nasza trasa zielonym szlakiem jest mniej popularna, ale nam to nie w ogóle przeszkadzało. Na przełęczy odpoczęliśmy troszkę i skierowaliśmy się dalej czerwonym szlakiem w kierunku Kasprowego Wierchu (1985m). Trasa prowadzi cały czas przełęczą i są podejścia oraz zejścia. Te drugie szczególnie dawały się we znaki Monice. Jej kolano odzywało się co chwilę i nasze tempo trochę spadło lecz pomimo to zmieściliśmy się w 2 godzinkach w dotarciu na szczyt Kasprowego. Zdecydowaliśmy się zjechać na dół kolejką, bo kolejne 2,5 godziny zejścia dla Moniki byłyby zbyt bolesne. Czuliśmy się dziwnie na Kasprowym wśród większości przebywających tam w klapkach i sandałkach ludzi. Usłyszałem nawet pretensje paniusi w klapkach „japonkach”, że mapy powinny mieć oznaczenia trudności szlaków, bo nie wie czy da radę. Po prostu, przyjmując na klatę taki cios jak jazda kolejką wśród wypacykowanych modelowo ubranych pseudoturystów – postanowiliśmy zrobić to jak najszybciej, aby skrócić nasze cierpienia. Po ok 15 minutach było po wszystkim. Wycieczkę zaliczam do bardzo udanych, pogoda nam dopisała, trasa była średnio trudna i bardzo widokowa. Wiem, że kiedyś ją powtórzymy, ale na pewno będziemy schodzić na własnych nogach do Kuźnic . Pozdrawiamy wszystkich czytających i zapraszamy do galerii ze zdjęciami z wycieczki.

Kasprowy Wierch jest zbudowany ze skał krystalicznych i pod tym względem wyróżnia się na tle okolicznych formacji skalnych, które w tym rejonie Tatr tworzą głównie skały osadowe. W związku z tym, ze względu na swoją odmienną budowę geologiczną, Kasprowy Wierch jest zaliczany do tzw. wyspy krystalicznej Goryczkowej. Od strony

Opis szlaku na piechotkę, dla tych, co nie dostali biletu na kolejkę. Start: KuźniceKuźnice, a dawniej Hamry, to miejsce gdzie do 1878 r. działały huty żelaza i kuźnie. Rudę żelazną wydobywano głównie pod Kopą Magury w Dolinie Jaworzynki. Właściciele Kuźnic, rodzina Homolacsów, wybudowali tutaj dwór, w którym podejmowali naukowców, artystów, polityków. Obecnie Kuźnice znane są przede wszystkim z dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch. Oprócz stacji znajduje się tu zajazd, restauracja, sklep spożywczy i pamiątkowy oraz leśniczówka TPN. W latach 2006-2008 przeprowadzono renowację dworu. Spichlerz adaptowano na salę wystaw czasowych, w wozowni urządzono muzeum historii Kuźnic, przeprowadzono odbudowę fundamentów dworu Homolacsów, renowację dworków oficjalistów z XIX w., odrestaurowano parkowe ciągi komunikacyjne i alejki wraz z oświetleniem oraz fontannę. [ET] [ZAK_K] Kuźnice (1010 m) Myślenickie Turnie (1352 m)Ścieżka prowadzi doliną Bystrej, a następnie Kasprowego Potoku, przez las wznosząc się łagodnie. Po przejściu pod trasą kolejki linowej szlak skręcając w prawo upuszcza dolinę i szerokim łukiem wznosi się na Myślenickie Turnie, gdzie znajduje się pośrednia stacja kolejki na Kasprowy przejścia: 1 godz. 00 min. | Długość odcinka: km | Suma podejść:340 m | Śr. nachylenie: | Brak zejść | Śr. prędkość: km/h Myślenickie Turnie Myślenickie Turnie (1352 m) Kasprowy Wierch (1985 m)Szlak prowadzi krótko przez las, by doprowadzić do strefy kosodrzewiny a następnie traw. Szlak wznosi się po kamiennych stopniach, miejscami w zakosy, ale głównie prosto, po grzbiecie doprowadzając do szczytu Kasprowego przejścia: 1 godz. 30 min. | Długość odcinka: km | Suma podejść:630 m | Śr. nachylenie: | Brak zejść | Śr. prędkość: km/h Meta: Kasprowy Wierch RAZEM - Czas przejścia:2 godz. 30 min. | Długość: km | Suma podejść:970 m | Śr. nachylenie: |Suma zejść:0 m | Śr. nachylenie w zejściu: | Śr. prędkość: km/hLiteratura:[ET] Encyklopedia Tatrzańska, Zofia i Witold H. Paryscy, WSiT Warszawa 1973[ZAK_K]

ሸሹдուժымሃጢ υγኹկи ուхаተурοժԹазец դиժаት չለбፅቦሪ еናυкайачωኽ хυтросብшуՔι ուфዐчаዜу
Рсуղеςθኁи υнаֆе итрուԳንктαքո ኒρևкрոደу онልжυпуфիጆΕձуፅነηоյ пε ሡክኆоጂጎ фоዐоврևта ղорсе
Η ጺለеኼ ξерсОղωму ችታаኮец емАшιхυցը εգиርоφаγΖኹሢυпулеվա ቇуቶугаվиբ
ፊ хопፃλиրеΙ ኻафуኟαφ оረоА ոዔеΨιሺ йዪктիጷуз ծուሢጧղи
Trasę na Kasprowy Wierch standardowo rozpoczynamy z Kuźnic, gdzie przy dolnej stacji kolejki kierujemy się na zielony szlak. To najszybszy i najbardziej popularny szlak na Kasprowy. Na szczyt dotrzemy w nieco ponad 3 godziny. W jedną stronę pokonujemy dystans około 6 km oraz ponad 950 m przewyższenia. -> Tatry -> Opisy szlaków NA KASPROWY WIERCH (1987m) Z KUŹNIC PRZEZ MYŚLENICKIE TURNIE Kasprowy Wierch widziany z Suchej Przełęczy Podejście na Kasprowy Wierch z Kuźnic jest wymagające kondycyjnie, a w dolnej części dość monotonne. Po wydostaniu się ponad górną granicę lasu szlak oferuje ciekawe widoki, w szczególności na otoczenie Doliny Bystrej z Giewontem, Czerwonymi Wierchami i Goryczkową Czubą. Po osiągnięciu szczytu otwiera się panorama na Tatry Wysokie ze Świnicą i Krywaniem. Spośród szlaków zaczynających się w Kuźnicach, zielony szlak na Kasprowy Wierch jest mniej zatłoczony od niezwykle popularnych szlaków na Giewont oraz na Halę Gąsienicową przez Boczań lub Dolinę Jaworzynki. Alternatywnym szlakiem z Kuźnic na Kasprowy Wierch jest trasa przez Halę Gąsienicową, z której można wejść na szczyt za znakami szlakiem prowadzi trasa rozgrywanego co roku biegu na Kasprowy Wierch, przy czym miejscem startu jest Rondo Kuźnickie. Najlepsi zawodnicy uzyskają czasy nieznacznie przekraczające 50 minut. Szlak na Kasprowy Wierch zaczyna się w pobliżu dolnej stacji kolei liniowej. Pierwsze kilkadziesiąt metrów prowadzi brukowaną Drogą Brata Alberta, którą wytyczony jest niebieski szlak na Giewont. Początek szlaku w Kuźnicach Przy kasie TPN szlak na Kasprowy Wierch odłącza się w lewo. Rozwidlenie ze szlakiem na Giewont Zielony szlak prowadzi początkowo wzdłuż Bystrej, a następnie kieruje się w Dolinę Kasprową. Dolina Kasprowa stanowi odgałęzienie Doliny Bystrej i w górnej części przechodzi w Suchą Dolinę Kasprową, ponad której urwiskami kursują wagoniki kolei linowej na Kasprowy Wierch. Dolina Bystrej Bystra Z drogi otwiera się wkrótce widok na Kasprowy Wierch oraz Myślenickie Turnie, z budynkiem pośredniej stacji kolei linowej. Widok na Kasprowy Wierch Myślenickie Turnie Krokiew Brukowana droga zatacza łuk i wyprowadza na Myślenickie Turnie. Z niewielkiego placu przy pośredniej stacji kolei linowej rozciąga się panorama na Dolinę Kondratową, ponad którą górują Kopa Kondracka oraz Giewont. Podejście na Myślenickie Turnie Myślenickie Turnie Myślenickie Turnie, w tle Kopa Kondracka i Giewont Powyżej Myślenickich Turni szlak wspina się stromo leśną ścieżką. Podejście powyżej Myślenickich Turni Przechodząc po pod linami kolei na Kasprowy Wierch kamienny chodnik przerzuca się na stronę Doliny Goryczkowej. Szlak wydostaje się ponad górną granicę lasu, oferując widoki na Giewont, Kopę Kondracką, a także Myślenickie Turnie i Kalatówki. Myślenickie Turnie i Krokiew Kopa Kondracka i Giewont Zielony szlak Giewont Kopa Kondracka i Przełęcz Kondracka Punkt widokowy Wijąc się wśród kosodrzewiny ścieżka pozostawia po lewej stronie kulminację Suchej Czuby. Poniżej Suchej Czuby Obejście Suchej Czuby Goryczkowa Czuba Wraz z nabieraniem wysokości otwiera się coraz bogatsza panorama w kierunku Tatr Zachodnich, przy czym uwagę najbardziej przykuwa Giewont, z łagodnymi południowymi zboczami. Dobrze widoczny jest wyciąg krzesełkowy z Doliny Goryczkowej na Kasprowy Wierch. Podejście na Kasprowy Wierch Pośredni Goryczkowy Wierch, Goryczkowa Czuba i Czerwone Wierchy Giewont Zielony szlak Giewont W końcowej części podejścia ścieżka przybliża się do krawędzi Suchej Doliny Kasprowej, która podcięta jest urwistymi ścianami. Ponad granią łącząca Kasprowy Wierch z Kopą Kondracką wyrastają coraz liczniejsze szczyty Tatr Zachodnich. Kalatówki, Krokiew i Nosal Ponad Suchą Doliną Kasprową Dolina Goryczkowa i Tatry Zachodnie Zielony szlak wyprowadza na wierzchołek Kasprowego Wierchu przecinając podszczytowe rumowisko skalne. Szczyt osiągamy tuż przy obserwatorium meteorologicznym. Podszczytowe rumowisko Tatry Zachodnie Rozległa panorama z Kasprowego Wierchu obejmuje, obok Tatr Zachodnich, również Tatry Wysokie z wybijającą się Świnicą oraz Krywaniem. Obserwatorium meteorologiczne na szczycie Kasprowego Wierchu Widok na Świnicę Hruby Wierch i Krywań Świnica, Hruby Wierch i Kozi Wierch Giewont Granaty, Kościelec i Kozi Wierch Na szczycie Kasprowego Wierchu Wagonik kolei linowej Kamienne schody sprowadzają ze szczytu do budynku górnej stacji kolei linowej z Kuźnic. Przez Kasprowy Wierch przebiega czerwony szlak, który ku zachodowi prowadzi na Kopę Kondracką, zaś w kierunku wschodnim biegnie ku Świnicy. Żółty szlak pozwala z kolei na zejście do Doliny Gąsienicowej. Panorama spod szczytu Kasprowego Wierchu Panorama z Kasprowego Wierchu -> Tatry -> Opisy szlaków Dojazd do Kuźnic – parking . Nasz spacer na Nosal możemy rozpocząć z Zakopanego, a dokładniej z dzielnicy Kuźnice. Z centrum można tutaj dojechać busem, albo swoim samochodem. Zaparkować nasz pojazd możemy na ulicy Bronisława Czecha, albo ruszyć nieco dalej w stronę kolejki na Kasprowy Wierch.
Kasprowy Wierch nazywany jest świętą górą narciarzy. Choć obecnie mamy do dyspozycji możliwości szusowania w wielu miejscach - od Białki Tatrzańskiej po lodowce Alp, wielu narciarzy nie zamieni Kasprowego z żadnym innym resortem narciarskim. Zapraszamy do zapoznania się z trasami narciarskimi Kasprowego Wierch - Mapa tras narciarskich / źródło: Wierch (1987 to szczyt w Tatrach Zachodnich, dostępny turystycznymi szlakami z Zakopanego. Można na niego wyjechać również kolejką linową z Kuźnic. Ten środek transportu wybierają narciarze, którzy zimą chcą pojeździć w Tatrach. Gdy wagonik wywiezie nas na szczyt, mamy do dyspozycji 2 trasy narciarskie po obu stronach Kasprowego Wierchu. Jedna z nich wiedzie stokiem zachodnio-północnym opadającym do Doliny Goryczkowej. Jest to trasa bardzo zróżnicowana, i przez to atrakcyjna. Ze szczytu dość wąskim trawersem zjeżdżamy do właściwej trasy. Pod nami świetny, dość stromy i szeroki stok, gdzie zaawansowani narciarze odnajdą satysfakcję. Stromizna maleje po kilku szusach i bystry stok zmienia się we wspaniały szeroki teren o niezbyt dużym nastromieniu. Stąd jedziemy dalej 2 wariantami. Jeden z nich to wąska, stroma „szyjka”, drugi jest łagodniejszy i szerszy. Dalej szeroka i dość płaska „nartostrada” wyprowadza nas na tzw. „patelnię”, czyli charakterystyczne wypłaszczenie, gdzie niektórzy lubią złapać oddech. Następnie kilkoma wariantami możemy zjechać do dolnej stacji kolei krzesełkowej, którą ponownie wyjeżdżamy na górę. Natomiast jeśli chcemy zjechać na sam dół, do Kuźnic, mamy do dyspozycji wygodną nartostradę. Ten rejon Kasprowego połączony jest szeregiem szlaków narciarskich z Doliną Kondratową. Warianty te często wybierane są przez narciarzy kolei krzesełkowej w Kotle Goryczkowym:Rok budowy 1969Okres eksploatacji: sezonowa – tylko w okresie poszczególnych stacji Stacja górna – 1958 dolna – 1355,5 wysokości 602,5 mDługość trasy (pozioma i ukośna) 1624,51 / 1736,6 mŚrednie pochylenie trasy 37,09 %Zdolność przewozowa 730 osób na godzinęKasprowy Wierch - Interaktywna mapa tras narciarskichKliknij by otworzyć / źródło: trasa, opadająca ze szczytu do Kotła Gąsienicowego, nie jest tak urozmaicona, za to zaczyna się słynną „ścianką”. Ze stromizny będą zadowoleni najbardziej wymagający narciarze. Nastromienie maleje wraz z wysokością, jednak do samego końca, czyli dolnej stacji kolei krzesełkowej stok jest „konkretny”. Jeśli z Kotła Gąsienicowego chcemy zjechać do Kuźnic, możemy skorzystać ze świetnego szlaku narciarskiego, urozmaiconego i dosyć „pokręconego”. Najpierw zjeżdżamy do schroniska „Murowaniec”, następnie podchodzimy w rejon Karczmiska (niebieskim szlakiem) i tu pomarańczowy znaj skieruje nas na szlak narciarski (uwaga, może występować na nim zagrożenie lawinowe). Dane kolei w Kotle Gąsienicowym:Rok budowy 1962, modernizacja 2000Stacja górna – 1952,95 dolna – 1601,38 wysokości 351,57 mDługość trasy (pozioma i ukośna) 1097,01 / 1155,97 mŚrednie pochylenie trasy 32,05%Zdolność przewozowa: 2397 osób na godzinęUwaga - trasy narciarskie w rejonie Kasprowego przeznaczone są dla zaawansowanych narciarzy. Poza trasą występować może zagrożenie lawinowe!
CENY SKI PASSÓW NA KASPROWY WIERCH w sezonie 2019/2020. RODZAJ BILETU. BILET NORMALNY. 16 - 64 lat. BILET ULGOWY. 5 - 15 i 65+. SKI PASS NA 4 GODZINY*. 110 ZŁ.
Turystyczna Najkrótsza Preferuj jeden szlak Turystyczna Dowolny Szlak turystyczny Ścieżka dydaktyczna Szlak spacerowy Dowolny dodaj punkt odwróć trasę planuj automatycznie 72 Dodaj zdjęcie 8 Wysokość 1987 m Region Tatry Współrzędne Udostępnij Wskazówki dojazdu Przebiega tędy Zielony szlak turystyczny Kuźnice – Kasprowy Wierch Polecane trasy 5:14 h km z: Kasprowy Wierch do: Schronisko PTTK na Hali Ornak 6:12 h km z: Kasprowy Wierch do: Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich Dopasuj polecane trasy Noclegi w okolicy | Meteor: Zakopane Kościelisko Murzasichle Małe Ciche Suche | Noclegi Zakopane Informacje Piękny film ukazujący przebieg szlaku: na Rusinową Polanę, Gęsią Szyję i Kasprowy Wierch Szlak z Kopy Kondrackiej na Kasprowy Wierch: Film z przejścia Film pokazujący: przebieg zielonego szlaku w 360° Kasprowy - Kuźnice Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie: Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie - zielony szlak, opis trasy. Zimowe wejście na Kasprowy ( Opis wejścia na Kasprowy Wierch przez Halę Gąsienicową w warunkach zimowych 1 2 Dodaj link do źródła przydatnych informacji Komentarze Trasy z regionu Trasy z miejsca pętla 4:18 h 11 km z: Rysy do: Štrbské Pleso 4:24 h km z: Tatranská Javorina do: Široké sedlo 4:54 h km z: Sedielko (Lodowa Przełęcz) do: Tatranská Javorina 5:24 h km z: Chata pri Zelenom plese do: Ždiar, Tatra

Kolej linowo-terenowa na Gubałówkę wybudowana została w 1938 roku. Obecnie należy do zespołu Polskich Kolei Linowych, podobnie jak m.in. Kasprowy Wierch. Długość trasy wynosi 1301 metrów, przewyższenie 300 metrów. Obok górnej stacji znajduje się również zjeżdżalnia grawitacyjna o długości przejazdu 700 metrów.

Mamy już wiosnę. Przyszła niespodziewanie szybko, tak szybko, że śniegi rozpuściły się w parę dni. Temperatura tak znienacka podskoczyła, że nie zdążyliśmy wyciągnąć z szafy przejściowych kurtek. Przeszliśmy nagle ze skrajności w skrajność, z zimowego chłodu do wiosennego ciepła. Kto by pomyślał, że natura tak zakpi sobie z przedwiośnia. Jest jednak jeszcze takie miejsce w Polsce, gdzie zima nie tak łatwo daje za wygraną, a są to oczywiście nasze Tatry. Krakowskimi uliczkami trochę głupio spacerować z nartami na ramieniu. Na beskidzkich i podkarpackich wierchach znaleźć można już tylko nieliczne skrawki śniegu. Zaś Tatry porażają lśniącą w słońcu bielą. Spoglądając w ich kierunku nawet z perspektywy położonego u ich stóp Zakopanego, wyglądają jak coś nieprawdopodobnego, a zarazem fantastycznego... i naprawdę rzeczywistszego. Wygląda to tak, jak gdyby za reglowym lasem istniała zupełnie inna strefa klimatyczna. Tam jeszcze można poszaleć na nartach, wystarczy się tam przenieść. MAPA TRAS: Trasa Stopień trudności Długość trasy Różnica poziomów 1„Gąsienicowa” ~1400 m 352 m Nartostrada„Gąsienicowa” ~9700 m 574 m 2„Goryczkowa” ~2200 m 602 m Nartostrada„Goryczkowa” ~5000 m 931 m OPIS: W Tatrach, w tychże polskich górach funkcjonuje znany ośrodek narciarski. Zlokalizowany jest na Kasprowym Wierchu (słow. Kasprov vrch), wznoszącym się do wysokości 1987 m Spod szczytu Kasprowego Wierchu biegną dwie spektakularne trasy narciarskie, o których słyszał chyba każdy narciarz. Na Kasprowy Wierch można dostać się linową kolejką kabinową. Do Zakopanego przyjechaliśmy dość wcześnie, około godziny siódmej. Samochód zaparkowaliśmy koło Ronda Jana Pawła II (jest to dawne Rondo Kuźnickie). Tutaj rozpakowujemy sprzęt i ubieramy buty narciarskie, bo już tu czekają na narciarzy skibusy do Kuźnic. Do odjazdu kolejki jest jeszcze trochę czasu, gdyż mamy rezerwację na godzinę zatem oczekując na nasz odjazd gościmy w jednym z tutejszych punktów gastronomicznych. W końcu idziemy do stację kolejki. Znajduje się ona na wysokości 1027 m Wyjazd na Kasprowy Wierch odbywa się dwuetapowo. Najpierw wyjeżdżamy na skalną czubę, znajdującą się na północnym grzbiecie Kasprowego Wierchu, zwaną Myślenickimi Turniami. Tutaj na wysokości 1352 m znajduje się stacja pośrednia kolejki, na której przesiadamy się do innego wagonika. Teraz przemieszczamy się ponad zboczami północnego grzbietu odchodzącego od szczytu Kasprowego Wierchu, opadającego urwiście do Doliny Kasprowej. Na tym odcinku przejażdżka kolejką dostarcza niepowtarzalnych emocji i wrażeń, a szczególnie w końcówce, gdy wagonik pnie się coraz ostrzej w górę. W niektórych miejscach wagonik znajduje się 180 metrów nad powierzchnią terenu. Dokujemy na górnej stacji kolejki znajdującej się na wysokości 1959 m Pokonaliśmy 4291,59 metrów odległości w ciągu 12 minut. Gąsienicowa Z górnej stacji kolejki na Kasprowy wierch wchodzimy od razu na początek jednej z dostępnych tu tras narciarskich. Znajduje się ona na południowo-wschodnich zboczach Kasprowego Wierchu i opada do Kotła Gąsienicowego, i dalej wbiega w zachodnią gałąź Doliny Gąsienicowej. Początkowa stromizna stoku jest spora i robi duże wrażenie. Stajemy na jego krawędzi, gdzie rozciągająca się przestrzeń może paraliżować, szczególnie przy pierwszym zetknięciu z tą trasą osób przywykłych do pagórkowatych stoków w Beskidach i na Podhalu. Jeśli chcemy wystartować nieco łagodniej, trzeba przejechać jeszcze dalej, trawersując zbocze Kasprowego Wierchu do Suchej Przełęczy (słow. Suché sedlo), znajdującej się na wysokości 1950 m Na krawędzi - z niej rozpoczyna się trasa zjazdowa „Gąsienicowa”. Zatrzymajmy się chwilkę przed zjazdem i rozejrzyjmy się wkoło. Popatrzmy na to całe piękno, jakie nas otacza. Za Suchą Przełęczą wznosi się ostatni w kierunku wschodnim szczyt Tatr Zachodnich - Beskid (2012 m Za nim znajdują się: Skrajna Turnia (słow. Krajná kopa, 2097 m Pośrednia Turnia (słow. Prostredná kopa, 2128 m i górująca nad nimi Świnica (słow. Svinica, 2301 m Na lewo ciągnie się grań Kościelców odchodząca od Zawratowej Turni (2247 m w której wyróżniają się kolejno: Zadni Kościelec (2162 m Kościelec (2155 m oraz Mały Kościelec (1866 m oddzielony od Kościelca płytką przełęczą Karb (1853 m Na lewo od Kościelca, na kolejnym planie ciągnie się masyw Granatów (słow. Granáty) i idące od nich dalej na lewo: Wierch pod Fajki (słow. Vrch pod Fajki, 2135 m i Żółta Turnia (2087 m Gdy obrócimy się przodem do stoku narciarskiego, w dali zobaczymy Zakopane ograniczone Pasmem Gubałowskim, a za nim Kotlinę Nowotarską, Gorce i wiele innych obiektów geograficznych, w zależności od widoczności. Na północnym zachodzie zwykle widać charakterystyczny szczyt Babiej Góry, a po jej prawej mniej imponującą Policę. Z lewej strony nartostradę otacza długa północno-wschodnia grań Kasprowego Wierchu, tzw. Uhrocie Kasprowe, z najwyższą kulminacją sięgającą 1852 m Panorama Tatr z górnej stacji wyciągu „Gąsienicowa”. Trasa zjazdowa do Doliny Gąsienicowej ze względu na stromiznę, niejednorodne ukształtowanie terenowe, czy też występujące trudne warunki śniegowe - nie jest odpowiednia dla początkujących. Jest to trasa bardzo trudna, oznakowana w skali trudności najwyższym stopniem - czarnym, a zatem przeznaczona dla doświadczonych narciarzy i snowboardzistów. Początkowe zbocze trasy zjazdowej „Gąsienicowa”. Puszczamy się w dół. Jest bardzo stromo. Na krechę? Owszem, pewnie można, ale raczej się nie odważymy, nie zdążymy wyhamować w porę. Trzeba nieźle sobie radzić na nartach, nieźle śmigać, aby pokonać strome zbocze. Po pokonaniu tego najbardziej stromego odcinka, trasa staje się wyraźnie łagodniejsza, ale wciąż jest dość szybka. Przez pewien czas biegnie jedną nitką, a potem przed uskokiem rozwidla się - na prawo pokonuje uskok łagodniej i na lewo ostrzej. Dalej oba warianty przejazdu łączą się w jedną nitkę, po czym znów mamy kolejne rozwidlenie - łagodniejsze jest znowu na prawo. W końcówce zjazdu pojawia się jeszcze jedno rozwidlenie, a po nim pozostaje do pokonania wąski próg i jesteśmy na wąskiej końcówce, gdzie wyhamowujemy przed dolną stacją wyciągu krzesełkowego, położonego na wysokości 1601 m Wypłaszczenie po początkowym ostrym zjeździe. Pierwsze rozwidlenie na „Gąsienicowej”. Za rozwidleniem. Przed ostatnim uskokiem. W tle ostrzejsza nitka ostatniego rozwidlenia trasy. Tak przejechaliśmy trasę ulokowaną na najwspanialszym w Polsce terenie zjazdowym. Pokonaliśmy 352 m różnicy wniesień na około 1400-metrowym odcinku. Możemy stąd jechać dalej do Kuźnic ponad 8 kilometrową nartostradą przez Karczmisko, czyli Przełęcz między Kopami. Jest to raczej dobre rozwiązanie na zakończenie dnia. W stronę dolnej stacji wyciągu „Gąsienicowa”. Widok łagodniejszego wariantu trasy z Suchej Przełęczy. Z lewej widać ostrzejszy wariant. Początkowy odcinek „Gąsienicowej”. Początkowy odcinek „Gąsienicowej”. Na stoku Beskidu. Tymczasem wyciągamy się z powrotem na górę 4-osobowym krzesełkiem. W ciągu 8 minut wznosimy się ku górnej stacji wyciągu położonej na wysokości 1953 m pokonując 352-metrowe przewyższenie. I znów w dół, i tak bez przerwy, dopóty, dopóki głód nie zwabi nas do tutejszych punktów gastronomicznych. Jest rewelacyjnie! Pogoda ładna jest od rana, ale teraz stało się z nią coś, co przeszło nasze najśmielsze oczekiwania - pojawiło się oślepiające słońce i soczysty błękit nieba. Widok z tarasu przed budynkiem PKL. Nie tracimy zbyt wiele czasu na posiłek. Po pół godziny wracamy na stoki Kasprowego Wierchu, ale przenosimy się teraz na drugą z tras. Przejeżdżamy ku Suchej Przełęczy, na której skręcamy w prawo na przejazd łącznikowy. Tutaj na Suchej Przełęczy skręcamy w prawo, na przejazd łącznikowy. Fragment panoramy z przejazdu na goryczkową stronę. Przejazd na „Goryczkową”. Przejazd na „Goryczkową”. Przemieszczamy się nim na drugą, południowo-zachodnią stronę góry. Nie da się jednak przejechać tego odcinka obojętnie. Jest on bowiem niesamowitą, przepiękną galerią widokową, z której przedstawiają się nam kolejno szczyty Tatr słowackich. Wpierw wita się z nami, widziany już wcześniej z „Gąsienicowej”, wyniosły Krywań (słow. Kriváň, 2494 m oraz ciągnąca się na lewo od niego Grań Hrubego (słow. Hrubé). Przed nimi mamy szczyty Liptowskich Kop (słow. Liptovské kopy), od lewej: Cichy Wierch (słow. Tichý vrch, 1979 m Zadnia Garajowa Kopa (słow. Zadná Garajova kopa, 1949 m Zadnia Rycerowa Kopa (słow. Zadná Licierova kopa, 1958 m Wielka Garajowa Kopa (słow. Veľká Garajova kopa, 1969 m oraz najwyższy szczyt Kop Liptowskich - Wielka Kopa Koprowa (słow. Veľká kopa, 2052 m i odchodzący od niego grzbiet Magury Rycerowej (słow. Magura, 1997 m Dalej mamy Dolinę Cichą (słow. Tichá dolina), która uznawana jest za granicę oddzielającą Tatry Wysokie i Tatr Zachodnich. Za nią znów piętrzy się plejada szczytów z najwyższą w Tatrach Zachodnich Bystrą (słow. Bystrá, 2248 m Przed nami pojawia się w końcu przedłużenie grani, na której mamy najpierw Pośredni Goryczkowy Wierch (słow. Prostredný vrch horičkový, 1874 m a za nim Goryczkową Czubę (słow. Goričkova kopa, 1913 m i dalej Kopę Kondracką (Kondracká kopa, 2005 m Małołączniak (Malolúčniak, 2096 m Krzesanicę (Kresanica, 2122 m Panorama Tatr z przejazdu łączącego Gąsienicową z Goryczkową. Goryczkowa W tym wspaniałym, majestatycznym krajobrazie wjeżdżamy na grań zbiegającą z Kasprowego Wierchu ku Goryczkowej Przełęczy nad Zakosy (słow. Východné Goričkovo sedlo). Zwrócić trzeba uwagę, że ewentualny powrót z tego miejsca na trasę „Gąsienicową” oznacza marsz pod górę, a dystans do pokonania jest całkiem nie mały. Dlatego narciarze stosują harmonogram analogiczny do naszego: najpierw zjazdy na „Gąsienicowej”, potem przerwa na jedzenie, a następnie przenosiny na „Goryczkową”. Na koniec narciarskiego dnia następuje zjazd nartostradą do Kuźnic. Istnieje pomysł PKL by w kopule szczytowej zbudować tunel łączący trasy w kotłach, co byłoby świetnym rozwiązaniem dla narciarzy, ale póki co jest to wciąż tylko pomysł. Wjeżdżamy na grań zbiegającą z Kasprowego Wierchu ku Goryczkowej Przełęczy nad Zakosy. Zatrzymujemy się na chwilkę na grani. Z prawej, nieco pod szczytem Kasprowego Wierchu, widzimy górną stację wyciągu krzesełkowego, zlokalizowaną na wysokości 1958 m Spod wyciągu trasa „Goryczkowa” biegnie początkowo pochyłym wąskim korytarzem, trawersującym po zboczu Kasprowego Wierchu w kierunku zachodnim, w stronę Przełęczy Goryczkowej nad Zakosy. W miejscu, w którym stoimy korytarz ten wchodzi na grań i schodzi nią dalej, ale jeszcze przed Przełęczą Goryczkową nad Zakosy opuszcza grań. Skręca ostro w prawo pod kątem około 150 stopni i biegnie stromą, kilkudziesięciometrową, wąską rynną do niewielkiego kociołka w północno-zachodnim zboczu Kasprowego Wierchu. Do tego miejsca trasa jest cały czas bardzo wąska, co oczywiście wymusza odpowiednią technikę jazdy, by nie wypaść z trasy. Górna stacja wyciągu krzesełkowego „Goryczkowa”. Korytarz trasy „Goryczkowa” zbiegający po grani w stronę Przełęczy Goryczkowej nad Zakosy. Wąska rynna zbiegająca do niewielkiego kociołka w północno-zachodnim zboczu Kasprowego Wierchu. We wspomnianym kociołku, po wyjeździe z wąskiej rynny, trasa robi ostry skręt w lewo o 90 stopni i biegnie na wprost w dół stromym, szerokim zboczem Kasprowego Wierchu na dno Doliny Goryczkowej pod Zakosy. Tutaj mamy dla siebie wyjątkowo dużo miejsca. Na końcu tego zbocza robimy szeroki i łagodny skręt w prawo, gdzie trasa robi się węższa. Na wprost w dół szerokim zboczem Kasprowego Wierchu na dno Doliny Goryczkowej pod Zakosy. Na końcu zbocza robimy szeroki i łagodny skręt w prawo, gdzie trasa robi się węższa. Po prawej mamy szeroki skręt, a na środku jego trudniejszą alternatywę. Trasa biegnie teraz w kierunku północnym, łagodnie nachylonym dnem Doliny Goryczkowej nad Zakosy, aż do progu, gdzie rozdziela się na dwa warianty. Dnem Doliny Goryczkowej. Na dnie Doliny Goryczkowej. Spojrzenie do tyłu, gdzie nieco wyżej widać krótkotrwałe rozwidlenie trasy. Skręcając wcześniej na wschód, czyli w prawo, wchodzimy na dość stromy, ale i szeroki próg Doliny Goryczkowej nad Zakosy. Potem znów skręcamy w prawo na wąski przejazd przez las świerkowy, zwany przez narciarzy Szyjką. Tak wyjeżdżamy na polanę, na której znajduje się dolna stacja wyciągu krzesełkowego. Przejazd trasą tym wariantem pokonuje różnicę wysokości 602 m i trwa 10–20 minut. Stąd oczywiście można kontynuować dalszy zjazd w dół do Kuźnic nartostradą „Goryczkowa”, do której prowadzi krótki, ale dość ostry zjazd za stacją wyciągu. Na pierwszym planie wariant wschodni trasy. Powyżej mamy drugi zachodni wariant. Odcinek trasy wariantu wschodniego. Trasa wariantu wschodniego. Wąski przejazd przez las świerkowy, zwany przez narciarzy Szyjką. Wjazd na polanę, na której znajduje się stacja wyciągu. Polana na której znajduje się dolna stacja wyciągu (na dole z lewej). Na dalszym planie widać Myślenickie Turnie z pośrednią stacją gondolowej kolejki linowej. Za nimi Nosal. W przypadku wyboru drugiego wariantu - zachodniego, zjeżdżając z progu Doliny Goryczkowej nad Zakosy, trzymamy się lewej strony. Tym sposobem jedziemy poziomym trawersem na północną grzędę (wypukłość) Pośredniego Wierchu Goryczkowego i przecinamy jej ostrze w miejscu zwanym Hopką. Tutaj skręcamy w prawo. Gdybyśmy zamiast tego jechali dalej przed siebie, dotarlibyśmy do Schroniska na Hali Kondratowej. Tymczasem kierujemy się w stronę dolnej stacji wyciągu krzesełkowego i zaraz po skręcie mamy do wyboru strome i rozpłaszczone zbocze schodzące z ostrza Pośredniego Wierchu Goryczkowego, albo wjazd na położoną nieco dalej rynnę, będącą przedłużeniem Doliny Goryczkowej Świńskiej. Jednym lub drugim wariantem dojeżdżamy do lasu świerkowego. W nim mamy znany już ciasny przejazd na polanę z wyciągiem. Wariant zachodni. Tutaj mamy skręt w prawo w kierunku dolnej stacji wyciągu. Trochę dalej mamy rynnę, będącą przedłużeniem Doliny Goryczkowej Świńskiej Na wprost trasa prowadzi do schroniska na Hali Kondratowej. Jeszcze jedno. Przed wjazdem do lasu, w którym mamy ciasny przejazd na polanę z wyciągiem, na północ od naszej trasy odbija inna trasa. Jest to początek nartostrady „Goryczkowa” schodzącej do Kuźnic. Rozpoczyna się ona w miejscu, gdzie wspomniana grzęda Pośredniego Wierchu Goryczkowego kończy się, a Dolina Goryczkowa nad Zakosy łączy się z Doliną Goryczkową Świńską dając początek Dolinie Goryczkowej, w którą wpada nartostrada. Przejazdy trasami „Goryczkowej” zajmują 15-20 minut. Pokonujemy nimi różnicę poziomów około 670 metrów. Są one dłuższe (dochodzą do 2,6 km), a o ich niezwykłości decyduje znaczenie większe urozmaicenie od „Gąsienicowej”. Nie bez przyczyny „Goryczkowa” uchodzi za najpiękniejszą trasę narciarską w Polsce. Mamy tu wspaniałe górskie widoki, a zachwyty z przejazdu trudno wyrazić jest w prostych słowach, bo utożsamiany jest z najwspanialszymi przeżyciami i emocjami, jakie może dostarczyć narciarstwo. Panorama Tatr z krzesełka wyciągu „Goryczkowa”. Trzeba jednak powiedzieć, że nie jest to łatwa trasa. Podobnie jak „Gąsienicowa” sklasyfikowana jest jako bardzo trudna i oznaczona kolorem czarnym. Jest to zatem trasa dla zaawansowanych narciarzy, który umieją sobie poradzić w każdym terenie, bez względu na jego ukształtowanie, czy warunki śniegowe. Można oczywiście skorzystać z opieki instruktora, który oferuje swoje usługi na szczycie Kasprowego Wierchu, ale pod warunkiem, że nie jesteśmy nowicjuszami narciarstwa. Trasy na Kasprowym Wierchu kategorycznie nie nadają się do nauki. „Goryczkowa” obsługiwana jest przez 2-osobowe krzesełko, które przewozi nas z wysokości 1355 m na 1958 m pokonując odległość 1624 m i przewyższenie 602 m w czasie aż 15 minut. To dość długo, ale wyciąg nie należy do nowoczesnych. Nie mniej podczas długiego wyjazdu można dobrze odpocząć. Trudno zliczyć ile dziś kilometrów zrobiliśmy na nartach. Kończąc pobyt w tym narciarskim raju, żal człowiekowi, że dzień nie może być dłuższy. Trasy nie są bowiem oświetlone i gdy słońce schowa się za tatrzańskie granie korzystanie z nich nie jest już możliwe. Widok z Doliny Goryczkowej w Kierunku Kuźnic. Do Kuźnic zjeżdżamy nartostradą „Goryczkowa”, biegnącą łagodnie przez świerkowy las, dnem Doliny Goryczkowej. Jest bardzo relaksacyjna i daje wytchnienie. Jedynie w okolicy 2/5 długości nartostrady mamy trochę trudniejszy fragment - stromszą, ale krótką serpentynę, zwaną Esicą. Nartostrada kończy się w Kuźnicach, 200 m od dolnej stacji kolejki linowej na Kasprowy Wierch, przy której rozpoczynaliśmy narciarską eskapadę. Stromy zjazd z ostrym skrętem w prawo na nartostradę „Goryczkowa” spod dolnej stacji wyciągu krzesełkowego. Nartostrada „Goryczkowa”. Krótka serpentyna, zwaną Esicą. Nartostrada „Goryczkowa”. Nartostrada „Goryczkowa”. Nartostrada „Goryczkowa”. Końcówka nartostrady „Goryczkowa”. To był wspaniały dzień, oprawiony wyśmienitą pogodą i warunkami narciarskimi, z mnóstwem przeżyć, do których na pewno przez długi, długi czas będziemy wracać wspomnieniami. Zaznaliśmy tu dreszcz emocji, jak też fascynującej wizualizacji tatrzańskich szczytów oraz urzekających dolin. To wszystko co dziś się zdarzyło, wyryło trwały ślad w pamięci. Udostępnij:

. 334 280 332 480 487 457 46 234

kasprowy wierch zjazd nartostradą do kuźnic